Dzisiejsza wycieczka rowerowa wypaliła naszej grupce rowerowej w 100%. Wspaniała pogoda , sympatyczna i przeplatana humorem atmosfera oraz duch rowerowej walki oczywiście w granicach prawa. To wszystko sprawiło że jechało się lekko, łatwo i przyjemnie mimo umorusanych smarem rąk w trakcie zakładania łańcucha w rowerze piszącego ten tekst. Wyruszyliśmy z gryfowskiego rynku równo z wybiciem godziny 10.00 przez gryfowskie kuranty. Kierunek Mirsk przez Wieżę omijając remontowana drogę, następnie zjazd do Brzezińca i wjazd do Mirska. Tam odnaleźliśmy fontannę z Misiem. Według niemieckich przepowiedni dotknięcie owego niedźwiadka, czy też pogłaskanie sprawia że człowiekowi który to czyni, sprzyja fortuna. Z stąd tytuł dzisiejszej relacji – ”Kto misia dotyka ten kasę chwyta”.
Więc dyskretnie uczyniłem ten gest i z optymizmem czekam na następne losowanie totolotka. Dalej przez uroczy ryneczek Mirska obraliśmy kierunek przez wieś Kamień wzdłuż szumiącej Kwisy do mostku gdzie już tradycyjnie kolega Tadeusz zjada banana. Tutaj też dołączył do nas kolega Edward z Gryfowa Śląskiego. Razem ruszyliśmy w kierunku Rębiszowa przez Gierczyn. Od Rębiszowa lekka górka w prawo i już jesteśmy na drodze do Starej Kamienicy po drodze mijając Proszową wioskę pozytywnej energii o czym przeczytaliśmy na tablicy informacyjnej. Dalej przez Kwieciszowice, Małą Kamienicę – dojechaliśmy do celu czyli Starej Kamienicy. Obowiązkowe zakupy otwartym dzisiaj supermarkecie i zwiedzanie ruin zamku Schaffgotschów. Tutaj muszę przyznać że ruiny tego zamku były głównym celem naszej wyprawy. W pierwszym odruchu widok może rozczarować, ale wchodząc w lochy tego zamczyska możemy sobie wyobrazić jak duży był to obiekt. Widać rekonstruktorzy tego obiektu wykonują dużą i solidną robotę. Trochę wyobraźni i można już dziś zobaczyć jak przebiegała fosa, zrekonstruowany podjazd do zamku przed którym zapewne stał zwodzony most. Podziw budzą sklepienia odgruzowanych podziemi. Kamienie różnych wielkości ułożone w półłuki robią wrażenie. Jak udało im się przetrwać tyle lat? Oto jest pytanie. Warto było to zobaczyć. Powrót to z powrotem do Kwieciszowic i droga którą doradził kolega Edward czyli jazda między górami. Skręt na Kłopotnicę i przez Rębiszów, Gajówkę do Młyńska. Tam już jak kto woli drogą na Proszówkę i do Gryfowa Śląskiego lub z Młyńska drogą „do zniczy” i kawałek drogą krajową do Gryfowa. Musze przyznać że tegoroczna majówka zaczęła się dla Gryfowskiego Towarzystwa Cyklistów fantastycznie i tak trzymać.
Z rowerowym pozdrowieniem Jan Wysopal
.